Dla wyjadaczy tematu to bułka z masłem. Dla uczniów i początkujących studentów nie lada wyzwanie i wizja kłopotów. Całkiem niesłusznie. Jeśli się dobrze zacznie, to gwarantuję Ci, że wraz z zapełnianiem listy okaże się, że masz tych lektur aż nadto i ciągle pojawiają się nowe, a ciekawe.
Źródeł w sieci jest mnóstwo, bardziej lub mniej sensownych. To wszyscy wiedzą. Ale ciągle to książka jako materiał źródłowy jest głównym składnikiem każdej bibliografii. Zwłaszcza, gdy temat opracowywany był/jest od dawna i musimy sięgnąć także po książki np. z lat 80 (które trudno w internecie znaleźć i to nie tylko dlatego, że chroni je prawo autorskie).
Gdzie leży pies pogrzebany?
Jak szukać? Gdzie jest ten dobry początek? Tu najlepiej sprawdza się reguła: „od ogółu do szczegółu”.
- Zacznij od encyklopedii/almanachu/kompendium/vademecum/leksykonu/podręcznika tematu. Tam ZAWSZE pod każdym tematem jest bibliografia mini czyli parę tytułów, na podstawie których opracowano dane hasło (bądź czujny, czasem lista jest na końcu książki). To jest Twój punkt wyjścia. Spisujesz to, co znalazłeś.
- Kolejny krok to odnaleźć tytuły, które spisałeś i sprawdzić, na co powołują się ich autorzy czyli znowu sprawdzasz czyjąś listę lektur (bibliografię). Jak nic czeka Cię spacer do Biblioteki – niestety. Jeśli to książki jednego autora poświęcone jednemu tematowi wtedy zazwyczaj bibliografie czyli to, na czym bazował autor, są na końcu książki, w jednym z ostatnich rozdziałów. Jeśli to są prace zbiorowe, napisane przez kilku autorów bądź artykuły z czasopisma wtedy takie spisy znajdziesz prawdopodobnie pod konkretnymi artykułami.
- I tak po nitce do kłębka spisujesz kolejne tytuły, bo każdy z autorów odnajduje i opiera się o różne lektury. Choć niewykluczone, że w którymś momencie zaczną się pojawiać tytuły, które już na swojej liście masz. To dobry znak, wskazuje na to, że ta książka jest ważna i autorytety się do niej odwołują. Oczywiście oglądając i przeglądając różne publikacje weryfikuj ich wartość – czy na pewno mówią o tym, czego szukasz.
A co jeśli nie chce Ci się wychodzić z domu?
Pozostają Ci katalogi elektroniczne bibliotek. Nie ma co panikować, to też wcale trudne nie jest. Co prawda hasła, którymi bibliotekarze opisują książki są faktycznie trochę skomplikowane, ale do rozgryzienia i często jeśli wpiszecie złe hasło system podpowie Ci inne, podobne.
Proponuję zawsze zaczynać od bardziej ogólnego hasła, a potem dopiero je uszczegółowić. Pamiętajcie, żeby szukać po „haśle przedmiotowym” (możliwość ustawienia takiej opcji jest w katalogach zawsze)! Przykłady, które poniżej pochodzą z katalogu Biblioteki Narodowej.
Znajdźmy coś na temat „śmierć w sztuce” i od razu ostrzegam – wpisywanie wyrażenia w takim brzmieniu nie ma sensu. Wpisz „śmierć” i zobacz co katalog Ci pokaże. Oto cała długa lista haseł, a w zasadzie Twojego jednego hasła z określnikami, które doprecyzowują temat.
Ty musisz znaleźć coś o sztuce, więc przejrzyj to, co Ci się wyświetliło dokładnie i sprawdź czy gdzieś nie pojawi się obok „śmierci” określenie „sztuka”. I proszę… na miejscu 114 mamy hasło: „śmierć – w sztuce” – 13 pozycji.
Kliknij w hasło, otwórz listę publikacji i przypatrz się tytułom. Tu na pewno też nie wszystko Ci się przyda, ale na pewno kilka tytułów wpiszesz do swojej bibliografii.
A jak potem to wszystko ładnie zapisać? Ręcznie? Niekoniecznie… jest mnóstwo internetowych generatorów bibliografii.