To mój chleb powszedni. Tak nawet zaczął się dziś mój poranek – zanim kawa zdążyła się zaparzyć w mojej skrzynce znalazłam maila z prośbą o sprawdzenie czy tekst jest prawdziwy i kiedy został wygłoszony.
Wydawałoby się, że co to za problem? Ale kłopot jest. Zwłaszcza gdy osoba, której słowa ktoś chce zacytować, była poliglotą. Wypowiedzi i pisma autora są co prawda zebrane i dotrzeć do nich można, ale obejmują teksty w języku polskim, angielskim, francuskim, niemieckim, włoskim, hiszpańskim… a także szeregu mniej popularnych – węgierskim, czeskim, bułgarskim, portugalskim… (i to wcale nie zamyka ich listy).
Mamy więc tekst po polsku… mniej więcej czego dotyczy… i tyle.
A pułapka może być wszędzie…
- po pierwsze w tym, że to pewnikiem tekst, który jest wolnym tłumaczeniem z jakiegoś innego języka (pytanie jakiego?),
- po drugie w złym przetłumaczeniu słowa bądź w składni,
- po trzecie w hipotetycznej w dacie (standard to teksty typu: pamiętam, jak w roku 1985, podczas wizyty u K., T. powiedział, że… – w takim akurat wypadku „w ciemno” możemy stwierdzić, że data jest na pewno inna)
- i po czwarte – może się nawet okazać, że taki tekst w ogóle nie istnieje!
Czyli generalnie zasada ograniczonego zaufania do całego tekstu!
Ten, który dostałam dziś, nie był zbyt trudno do odszyfrowania (dotarcie do niego i rozszyfrowanie zajęło 5 minut). Całe szczęście wypowiedź dotyczyła określonej osoby, więc punkt startowy do poszukiwań był
… chociaż… okazało się, że to cytat z błędem!
A błąd dotyczył złego przetłumaczenie słowa ospitalità – gościnność, jako szpital, który po włosku brzmi – ospedale.
Cytat do zweryfikowania brzmiał: „Jan Boży nie tylko praktykował szpitalnictwo, lecz sam, jeśli można tak stwierdzić, stał się szpitalnictwem”
Cytat po zweryfikowaniu: „Giovanni non solo praticò l’ospitalità, ma si fece, per così dire, egli stesso ospitalità, assistendo giorno e notte quanti la Provvidenza gli faceva incontrare.”
Jan Paweł II, 2 XII 1995 r. – Rzym.
Nie ma co ukrywać, że „gościnność” w tym kontekście brzmi jednak lepiej niż „szpitalnictwo” 😉
Jedno słowo, a tyle zamieszania!
Ja sama korzystam z cudzych tłumaczeń przy pracy naukowej i boję się ich poprawności, bo nie mam ani dostępu do źródeł, ani na tyle nie znam języka francuskiego czy włoskiego, by wyłapać niuanse.